Panama – Kanał Panamski

This slideshow requires JavaScript.

Od dawna chciałem przepłynąć przez Kanał Panamski, ale udało mi się to dopiero kilka lat temu. Wiem, że był budowany w latach 1904 – 1914 z myślą o skróceniu drogi morskiej dla statków płynących z Nowego Jorku do San Francisco. Droga ta uległa skróceniu o 14 500 km. To dużo. Wiedziałem też (przed podróżą), że długość kanału wynosi 81,6 km, z czego 16,4 km przypada na płytkie wody przybrzeżne zatoki Panamskiej i Colón. Od strony Morza Karaibskiego wpływa się do systemu trzech Śluz Gatuńskich (Gatun Locks), które podnoszą statki na poziom 25,9 m n.p.m. – poziom sztucznego jeziora Gatun. Po przepłynięciu tego jeziora statki płyną w wykopie pomiędzy skałami, aż dotrą do kolejnego systemu śluz, tym razem o dwóch poziomach, które noszą nazwę Śluz Pedro Miguel (Pedro Miguel Locks). Po ich przebyciu zostają już tylko (również dwupoziomowe) Śluzy Miraflores (Miraflores Locks) skąd już tylko 13 kilometrów do portów Balboa i Panama. Znaczy, że jesteśmy na Oceanie Spokojnym, czyli Pacyfiku, zwanym też Oceanem Wielkim. Bardzo mnie ciekawiło jak wygląda sama operacja przepływania przez te śluzy tak wielkich statków (maksymalna szerokość statku to 32.31 metra, a długość odpowiednio 294.13 metra). Skoro świt, jeszcze przed wschodem słońca, wyszedłem na werandę naszej kajuty, aby filmować i robić zdjęcia z całej tej operacji. Po wpłynięciu do pierwszej części śluzy zamknęły się „wrota” i bardzo szybko zaczęła przybierać woda „unosząc” nasz statek do góry. Gdy juz poziom wody był odpowiedni kilka lokomotyw przyczepionych grubymi linami z obu stron statku „przeciągnęło” nas do następnej komory śluzy. I tak jeszcze dwa razy, aż byliśmy na poziomie jeziora Gatun. Wszystko odbywało się bardzo sprawnie i kiedy my byliśmy w drugiej komorze śluzy, kolejny statek już wplywał do tej niedawno przez nas opuszczonej. Następne kilka godzin płynęliśmy przez jezioro Gatun widząc za nami, w oddali, kilka innych statków podążających naszym śladem wodnym. Mijaliśmy po drodze małe wysepki porośnięte lasem tropikalnym. Oprócz nieba wszędzie dominowała zieleń. Nawet kolor wody wydawał się zielony. Tuż przed wpłynięciem do Śluzy Pedro Miguel mieliśmy okazję podziwiać wysoki most łączący dwie Ameryki. To nowo zbudowany most na tzw. Autostradzie Panamerykańskiej. Olbrzymi, potężny, nowoczesny, po prostu wspaniały. Tuż przed wypłynięciem na szerokie wody Oceanu Spokojnego mogliśmy podziwiać jeszcze jeden, ten najstarszy (zbudowany w 1962 roku) Most Ameryk oficjalnie znany jako Thatcher Ferry Bridge. Wpaniałe uczucia które towarzyszą chyba każdemu przepływającemu pod tymi mostami są naprawdę trudne do opisania. To po prostu trzeba przeżyć osobiście.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *