Mammoth Lakes

This slideshow requires JavaScript.

Kiedyś usłyszałem, że jeśli nie jeździsz na nartach wyprawa do Mammoth Lakes jest bezcelową. Postanowiliśmy to sprawdzić na “własnej skórze”. Pojechaliśmy tam pod koniec Maja, aby się przekonać co można robić w tej bądź co bądź miejscowości turystycznej po sezonie narciarskim. Zastaliśmy na wpół senne miasteczko, w którym życie toczy się swoim rytmem. Z noclegiem nie było problemu. Jest wiele hoteli, które oferują pokoje dla turystów takich jak my. Jedzenie – również bez problemu. Ilość restauracji i ich różnorodność zadowoli chyba każdego malkontenta. Pojechaliśmy zobaczyć jak wygladają w Maju tereny narciarskie. Spotkało nas miłe zaskoczenie, bo śniegu widzieliśmy sporo, podobnie jak narciarzy na stokach. Nawet udało nam się znaleźć miejsce do zaparkowania samochodu w pobliżu wyciagów narciarskich. Jednak największe atrakcje (przynajmniej dla nas) były poza miasteczkiem. Najpierw pojechaliśmy odszukać ciepłe wody źródlane. Nie było to zadaniem łatwym jako, że próżno szukać oznaczeń na drodze (wyboistej, ale od czego jest napęd na cztery koła) wiodącej do tych źródeł. Wyznając zasadę: koniec języka za przewodnika, dotarliśmy na właściwe miejsce. Tu lekkie rozczarowanie. Jeszcze kilka lat temu wszyscy mogli korzystać (w pełnym tego słowa znaczeniu) z kąpieli w ciepłej wodzie. Teraz, teren jest ogrodzony i praktycznie niedostępny. Można z daleka popatrzeć, ale to wszystko co jest tu do zaoferowania. Następnym miejscem w bliskiej okolicy, była pętla drogą 158 (June Lake Loop). June, a następnie Grant Lake położone są tak malowniczo, że nie można, będąc w Mammoth Lakes, nie przejechać się tą pętlą. Kilka miejsc widokowych z możliwością zatrzymania się na małym parkingu, aby popatrzeć na to co oferuje nam przyroda, jest warte spędzenia tam nawet kilku godzin. Widzieliśmy nawet kilku wędkarzy, którzy probówali “dokarmiać” ryby (bo tych, którym udało się coś złowić, nie mieliśmy okazji zobaczyć). Jeszcze wyskok nad Mono Lake i kilka dni minęło zanim się obejrzeliśmy. Nie można nie wspomnieć o tym, ze z Mammoth Lakes już tylko “rzut kamieniem” do Yosemite Park. Podsumowując naszą wyprawę do Mammoth Lakes, uważamy ją za udaną i możemy stwierdzić z całą stanowczością, że nie jeżdżąc na nartach można spędzić miło, przyjemnie i z pożytkiem dla zdrowia (spacery na wysokości 2400 m. n.p.m.). Jak nam tego za mało to możemy jeszcze podjechać do Devil’s Postpile National Monument. Ten “diabelski” monument to nic innego jak skała (grupa skał) o dość ciekawej konfiguracji. Dlaczego ma w nazwie diabelska, można chyba będzie zapytać dopiero w “piekle”. To oczywiście taki żart, bo napewno warto zobaczyć to na własne oczy.

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *