Costa Rica

This slideshow requires JavaScript.

Gdy patrzę na mapę Ameryki Środkowej i zatrzymam wzrok na Kostaryce już zawsze będzie mi się ona kojarzyła z górami, tropikalnym lasem i … szaleńczym “zjazdem” na linach (zipline) z dość wysokiej góry do jej podnóża. Najpierw autokarem pojechaliśmy przez tropikalny las do miejsca gdzie czekała na nas kolejka linowa. Po drodze, mijając jedną z rzek, dostrzegliśmy sporo krokodyli „czekających” na śmiałków, którzy chcieliby zażyć kąpieli. Było ich sporo (krokodyli, a nie kąpiących się śmiałków) i nie wyglądały na głodne… Zanim jednak wsiedliśmy do kolejki linowej musieliśmy ubrać się w odpowiedni strój, czyli “olinowanie”, kask ochronny na głowę i odpowiednie rękawice. Tak wyposażeni wsiedliśmy do wagoników kolejki linowej, która wywiozła nas dość wysoko, ponad las tropikalny. Tam właśnie zaczęła się nasza przygoda z zipline. Niektóre odcinki kilkusetmetrowe, ale były też i takie, które przekraczały kilometr. Z platform skonstruowanych na wysokich drzewach ruszaliśmy w dół przyczepieni do lin, rozpiętych pomiędzy poszczególnymi tarasami (platformami). Pod nami zieloniutka puszcza tropikalna, a my na linach zjeżdżamy w dół z rosnącą dość szybko prędkością. O czym się myśli podczas takiej szaleńczej jazdy: o tym żeby odpowiednio zwolnić tuż przed następną platformą i “traffić” na ten niewielki kawałek zbitych desek. Radość jest niewyobrażalna gdy wszystko idzie “jak z płatka”, a kolejny odcinek drogi jest jeszcze przed nami. W sumie około 10 odcinków, każdy taki sam, a równocześnie kompletnie inny. Oczywiście wszystko w otoczeniu odgłosów natury i okrzyków (radości czy strachu) “przelatujących” pomiędzy drzewami uczestników wyprawy. Na samym dole, po ostatnim odcinku “jazdy”, okazało się że sklep z pamiątkami (i nie tylko!) jest tam naprawdę na miejscu. Natychmiastowa decyzja o kupnie suchego podkoszulka była jak najbardziej odpowiednią, jako że ten który miałem na sobie był tak mokry od potu, że można go było wyżymać (dosłownie!). Nowy podkoszulek został więc jako pamiątka szaleńczej podróży ponad drzewami tropikalnego lasu. Teraz gdy go ubieram wychodząc na spacer, natychmiast myślami jestem w Kostaryce i “słyszę” szum tropikanego lasu oraz jego różne odgłosy jakbym tam był ponownie. Takich wspomnień nikt nam nie odbierze, bo przeżyliśmy tę przygodę sami.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *