Santa Catalina Island

This slideshow requires JavaScript.

Santa Catalina Island, często nazywana po prostu Cataliną, jest skalistą wyspą w archipelagu Channel Islands. Od wybrzeża kalifornijskiego (San Pedro) dzieli ją zaledwie 35 kilometrόw. Niecałe 4 tysiące stałych mieszkańców wyspy mieszka w większości (85%) w mieście portowym Avalon. Two Harbors, potocznie znany jako “przesmyk”, to liczące około 150 osób stałych mieszkanców, drugie co do wielkości “miasto” (i port zarazem) na Catalinie, może poszczycić się jednym sklepem i jedną restauracją. Avalon zatem skupia całą turystykę, a biorąc pod uwagę, że corocznie odwiedza Catalinę ponad million turystów, jest to nie lada wyzwanie. W muzeum, mieszczącym się w budynku o szumnej nazwie Casino, można dowiedzieć się m.inn. o tym, że wyspa była zasiedlona przez rdzennych Amerykanów, którzy nadali jej nazwę Pimugna (czasem używano nazwy Pimu), a sami siebie nazywali Pimugnans lub Pimuvit. Dość trudna nazwa nie tylko w wymowie, ale też do zapamiętania (może dlatego została zmienioną na Catalinę?). “Od zawsze” (według miejscowych) wyspa należała do magnatów gumy do żucia – rodziny Wrigley. Historia mówi, że od roku 1920. Co przyciąga turystów na Catalinę? Napewno dużą role odgrywa fakt, że Santa Catalina Island ma bardzo łagodny klimat subtropikalny, ciepły klimat przez cały rok. Atrakcji na wyspie nie brakuje. Dla nas najwiekszą była jazda “samochodem” jakiego, gdzie indziej, używa się do jazdy po polu golfowym. Wypożyczając taki samochód dostaje się mapkę z zaznaczoną trasą. Warto popytać w kilku wypożyczalniach co oferują. Myśmy dostali samochód na 3 godziny płacąc za dwie ($40 za godzinę – gotówką!). Te trzy godziny, to w sam raz na “objechanie” Avalon z zatrzymaniem się w ładnych (widokowo) miejscach. Trasa prowadzi obok ogrodu botanicznego – mauzoleum rodziny Wrigley. Tym co lubią kaktusy $7 wstępu (emeryci $5) będzie warto uiścić tę oplatę, bo w zamian jest co oglądać. Jadąc po wyznaczonej trasie spotkamy wielu takich jak my turystów. Oprócz “samochodów” na gaz czy prąd można czasem spotkać na wyspie “normalne” samochody. Nie jest ich wiele (głównie dostawcze), bo na wyspie są dość spore restrykcje odnośnie pojazdów benzynowych. Musi gdzieś być, ale nie widziałem żadnej stacji do tankowania benzyny. Przypuszczam, że cena za galon będzie podobną do wody w Oceanie (również słoną!). Nie jest też rzadkim widok turystów na rowerach, których wypożyczenie na wyspie jest tańsze niż samochodu. Napewno Catalina jest rajem dla osób lubiących nurkowanie. Istnieje tu szkółka dla tych, którzy chcą poznać tajniki nurkowania. Jak w każdym porcie, jest tu mnóstwo łodzi i jachtów przeróżnej wielkości. Można wyczarterować tutaj łódź np. na wyprawę na ryby, albo po prostu na opłynięcie wyspy. Dość popularne są kajaki, których kilka wypożyczalni mieliśmy okazję widzieć w różnych miejscach przy brzegu. Dla bardziej odważnych otworzono w 2010 roku zipline. Cena $125 za kilka minut przyjemności zjazdu na linach odstraszała jednak wielu z potencjalnych klientów tej rozrywki. Oglądających zipline (z daleka) było sporo. Bardzo śmiesznymi były dla nas miejscowe plaże. Malutkie, w samym środku miasta, tuż obok ruchliwego “deptaka” nie są w stanie dać żadnej prywatności plażowiczom. Ale może o to chodzi na Catalinie, aby być jednocześnie na plaży i na deptaku? Poszliśmy też na wiekszą plażę, zdominowaną przez młodzież (wakacje w pełni), z dość głośną muzyką i zapachami jedzenia z otaczających plażę restauracyjek, czy raczej barów szybkiej obsługi. Napewno nie jest to najlepsze miejsce dla szukających wypoczynku w ciszy i spokoju. Na chętnych czeka również łódź ze szklaną podłogą (dnem), przez którą, podczas krótkiego rejsu, można podziwiać kolorowe ryby zamieszkujące okolice wyspy. Na spragnionych przygód podmorskich czeka łódź podwodna, która co godzinę zabiera chętnych (za jedyne $30) na 45 minutowy “podwodny spacer” po okolicy Avalon. Na wyspie nie ma zbyt dużo zwierząt, ale poza lisami i jeleniami są tu bizony, a właściwie żubry sprowadzone na wyspę z Polski w 1924 roku (14 sztuk) na potrzeby kręconego właśnie filmu. Gdy pieniądze przeznaczone na film się skończyły żubry zostały na wyspie, gdyż transport ich był już za drogi. W ten sposob od kilku lat stado około 150 sztuk utrzymywane jest na wyspie jako miejscowa atrakcja. Zadowolony turysta, to najedzony turysta. W Avalon nie można narzekać na brak restauracji. Jest ich wiele, bardzo rożnorodnych. My wybraliśmy serwujacą jedzenie meksykańskie, głownie dlatego, że siedząc przy stole (a właściwie przy czymś w rodzaju długiej lady) mieliśmy bezpośredni widok na deptak. W ten sposob czekając ponad 30 minut na przyjęcie zamówienia mieliśmy czas aby popatrzeć na przechodzących gromadnie turystów. Wypatrzyliśmy nawet parę z dzieckiem, która mając dwa spore węże wzbudzała dość duże zainteresowanie przechodniów. Widocznie i wąż czasem potrzebuje wyjść (wypełznąć?) do ludzi. Przez port w Avalon przewija się cała masa promów, które przywozą ciągle nowych, spragnionych zobaczenia wyspy, turystów. Kilka razy dziennie można dopłynąć na Catalinę łodziami firmy Catalina Express. W zależności od tego do jakiego portu mamy bliżej można wypłynąć z San Pedro, Long Beach lub Dana Point. My płynęliśmy z Dana Point przez około 100 minut. Ponieważ Ocean był bardzo spokojny podróż (w obie strony) minęła przyjemnie i bez “niespodzianek”. Baza hotelowa na Catalinie jest dość spora, ale nie podoba mi się fakt, że nigdzie nie mogłem znaleść noclegu na jedna dobę. Wszystkie hotele chciały abym spędził tam co najmniej 2 noce. A i ceny za oferowane pokoje, naszym zdaniem, były stanowczo nie współmierne do tego co w zamian moglibyśmy otrzymać. Pisząc o Catalinie muszę wspomnieć o małym cmentarzu dla zwierząt. Nie byłoby w tym nic dziwnego, że taki cmentarz jest na wyspie gdyby nie fakt, ze pośród grobów psów i kotów zauważyliśmy grób … ryby. Musiałem zrobić zdjęcie, aby uwiecznić ten nonsens. Jak dotychczas nigdzie indziej na świecie nie spotkałem się z tym aby ktoś “pochował” rybę na cmentarzu! Teraz rozumiem dosłownie znaczenie powiedzonka: co kraj to obyczaj. I jeszcze jedna ciekawostka. W kawiarni C. C. Gallaghier, przy głównym deptaku w Avalon, jeśli chcemy napić się kawy “na miejscu”, dostaniemy ją podaną w … miseczce do zupy (musieliśmy uwiecznić to na zdjęciu!). Wyglada na to, że filiżanek czy też szklanek, na Catalinę, (jeszcze) nie dowieziono…

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *