Mauritius

This slideshow requires JavaScript.

Mauritius, Republika Mauritiusu (ang. Republic of Mauritius) – państwo wyspiarskie położone w południowo-zachodniej części Oceanu Indyjskiego, około 900 km na wschód od Madagaskaru. Wyspa jest częścią archipelagu Maskarenów. Poza wyspą do Mauritiusa należą wyspy: Rodrigues (w odległości 563 km na wschód od wyspy głównej), archipelag Cargados Carajos (402 km na północ) i Wyspy Agalega (933 km na północ). Około 174 km na południowy zachód od Mauritiusa położony jest Reunion…Wyspa została odkryta przez Portugalczyków w 1505 roku. Skolonizowana została przez Holendrów w 1638 i nazwana imieniem księcia Maurycego Orańskiego. Francuzi opanowali wyspę w XVIII wieku, zmieniając nazwę na Île de France. Nazwa Mauritius została przywrócona w 1810 roku, gdy Brytyjczycy przejęli wyspę. Anglicy znieśli niewolnictwo i zaczęli sprowadzać robotników z Indii. Mauritius uzyskał niezależność w 1968 roku. Kraj stał się republiką w ramach Wspólnoty Narodów w 1992… Wyspa (1865 km² powierzchni) ma w przybliżeniu kształt owalu o dłuższej średnicy 61 km i krótszej 47 km. Linia brzegowa ma 161 km długości. Najwyższe wzniesienie, Piton de la Petite Riviére Noire, 826 m n.p.m. Wnętrze wyspy obejmuje płaskowyż o średniej wysokości 671 m n.p.m., charakteryzujący się znaczną wielkością opadów (średnio 510 cm rocznie). Tak o Mauritiusie można przeczytać w Wikipedii, jednak moje zainteresowanie tą wyspą, wzięło się od słynnego znaczka pocztowego, a właściwie dwóch znaczków (Red Penny i Blue Penny), wydanych na wyspie w 1847 roku. Obydwa te znaczki udało mi się zobaczyć w Blue Penny Museum, otwarte w 2001 roku, w stolicy wyspy – Port Louis. W muzeum, oprócz tych dwóch „pierwszych znaczków” wydanych na Mauritiusie, jest sporo innych znaczków pocztowych z lat późniejszych. Ciekawostką jest to, że oba te znaczki są dostępne dla odwiedzających muzeum tylko przez 10 minut dziennie. Nie wiem czy zawsze o tej samej porze (nie przyszło mi do głowy, aby o to zapytać), ale ten przedział czasowy to 12:20, do 12:30, czyli tuż po południu. Niestety, w środku muzeum, zabronione jest fotografowanie, więc nie mogę pokazać tej fascynującej (przynajmniej dla mnie) ekspozycji. Ale Mauritius, to przede wszystkim, raj dla turystów. Pogoda nie zawsze rozpieszcza, bo są okresy deszczowe, ale my mieliśmy szczęście, bo średnia temperatura powietrza wahała się w okolicy 25C. Niebo, najczęściej, było bezchmurne, lub z niewielką ilością chmurek urozmaicających jego błękit. Zaskoczeniem dla nas był również praktycznie brak fal na Oceanie Indyjskim, które rozbijały się o rafę koralową w odległości kilkuset metrów od plaży. Zamieszkaliśmy w hotelu Hilton Resorts and Spa, na zachodnim wybrzeżu wyspy w Flic-en-Flac. Mogliśmy korzystać z kajaków, rowerów wodnych, łódek, żaglówek, czy też innego sprzętu wodnego. I skorzystaliśmy. Ponieważ jedzenie było bardzo dobre i urozmaicone, mogę ze spokojnym sumieniem polecić ten hotel chętnym na urlop na Mauritiusie. Na wyspie jest naprawdę co zwiedzać. Dzięki pani Gertrudzie (Polki mieszkającej na wyspie od wielu lat), prowadzącej tam biuro podroży, zwiedziliśmy wyspę, mając przewodnika w języku polskim. Zawiódł mnie jedynie widok siedmiokolorowych „gór”, po których „obiecywałem sobie” dużo więcej. Za to plaże powulkaniczne, czy też kaskadowe wodospady, do których nie dojeżdżają wszystkie wycieczki, warto było zobaczyć, pomimo, że dojazd do nich, nie był zbyt „ciekawy”. Palmy kokosowe, daktylowe, czy drzewa mango, można tu zobaczyć na każdym kroku. Ze względu na klimat wyspy, jest tu bardzo zielono. Lotnisko, wybudowane tu kilka lat temu, może konkurować z wieloma na świecie. Emitares Airlines latają tutaj z Dubaju dużymi Airbusami 380, które na warszawskim Okęciu nie chcą lądować. Na pewno, lokalne drogi i „autostrady” ustępują naszym, polskim, ale prawie na każdym kroku, widać, że Mauritius jest raczej krajem ubogim. Dopiero od niedawna stał się atrakcyjnym dla turystów. Widać to szczególnie po wielu nowych obiektach hotelowych i turystycznych (także w budowie). Trzeba im jednak przyznać, że dbają tu o turystów, bo czerpią z nich niezłe dochody. Ponieważ ruch na wyspie jest lewostronny, nie polecam wypożyczenia samochodu. Dużo tańszym (i chyba bezpieczniejszym sposobem poruszania się po wyspie), jest wynajęcie samochodu z kierowcą, który zawsze jest do dyspozycji zamawiającego na dowolna ilość czasu, czy odległości. Każdy hotel ma „swoich” taksówkarzy, którzy czekają na klienta praktycznie o każdej porze dnia, czy nocy. Mieliśmy okazję skorzystać z tej formy zwiedzania, a „nasz” kierowca miał niesamowity zasób wiadomości na temat wyspy, miejscowych zwyczajów, czy też różnych religii. Językiem angielskim posługują się tutaj (dość sprawnie), prawie wszyscy mieszkańcy wyspy. Na pewno, będąc na Mauritiusie, warto zajrzeć do kilku świątyń, rożnego wyznania. Dla nas były one dużą atrakcją. Na wyspie czuliśmy się bardzo bezpiecznie, a to jest zawsze dużym plusem, na każdym wyjeździe.