Hel

This slideshow requires JavaScript.

Hel – miasto w województwie pomorskim, w powiecie puckim, położone na cyplu Mierzei Helskiej nad Morzem Bałtyckim… Ośrodek turystyczny i kąpielisko nadmorskie, ośrodek rybołówstwa, garnizon Marynarki Wojennej z portem wojennym. Port morski Hel ma przystań rybacką, jachtową i żeglugi pasażerskiej… Nazwa miejscowości została ponowiona z nazwy półwyspu i wywodzi się od wyrazu hel, hyl, który w gwarach Pomorza oznacza miejsce wzniesione, odkryte dla wiatrów… Hel wywodzi się z miasta o tej samej nazwie, które na skutek zmiany linii brzegowej zostało zatopione przez wody Zatoki Puckiej. Hel został po raz pierwszy wzmiankowany w 1198 r. jako kaszubska wieś o nazwie Gellen i ośrodek handlu śledziami. W jednej z duńskich kronik wspomniano, że uszkodzony statek króla Waldemara II Zwycięskiego osiadł na „Wyspie Hel”. Szybki rozwój miasta nastąpił w XII wieku, w XIII w. miejscowość stała się jednym z najważniejszych centrów handlowych regionu, rywalizującym z pobliskim Gdańskiem… Współczesne miasto powstało jako osada zwana wówczas Nowym Helem, do której mieszkańcy pobliskiego Starego Helu emigrowali z powodu kłopotów gospodarczych miasta, którą zwano wówczas Nowym Helem. Jeszcze w XV w. panowała równowaga między obydwoma ośrodkami… Po 1945 r. Hel dostał status miejsca szczególnie ważnego strategicznie, co wiązało się z tym, że do Helu mogli przyjechać tylko obywatele PRL (podobny status w ZSRR miał Władywostok). Wjazd samochodem prywatnym możliwy był tylko za okazaniem przepustki. Obostrzenie w dostępie do Helu zniesiono dopiero ok. 1989 r., a same szlabany zniknęły dopiero w latach 90. XX w. (pozostałości rogatek znajdują się do dziś przy drodze dojazdowej do miasta)… 13 listopada 1954 r. Hel otrzymał prawa osiedla, a 30 czerwca 1963 r. odzyskał prawa miejskie utracone w 1872 r. W 1979 r. miasto udekorowano Krzyżem Grunwaldu II klasy (Wikipedia). Na Hel można dojechać od strony lądu, samochodem lub koleją. Można też przypłynąć statkiem, od strony zatoki puckiej. My wybraliśmy drogę morską. Wsiedliśmy na niewielki statek w Gdańsku, który po krótkim postoju w Sopocie przywiózł nas na Hel. Bardziej niż skromny bufet na statku polecał chipsy, herbatę i kawę (albo sypaną, czyli tzw. Plujkę, albo rozpuszczalna). Dla prawdziwego kawosza, obie wersje kawy, nie do przyjęcia. I to było pierwsze rozczarowanie tą podrożą, która dłużyła się w nieskończoność. Jaką wielką była radość, gdy dopłynęliśmy do portu na Helu, nie sposób opisać. Trzy godziny, które mieliśmy do powrotu, (do Gdańska) spędziliśmy zwiedzając miasto. Pierwszy wybór padł na Fokarium. I tu wielki niewypał. Kilka fok, wyraźnie znudzonych, od powtarzania tych samych czynności, nagradzanych rybą. Wiem, widzieliśmy setki fok w ich naturalnym środowisku (w Kalifornii), więc trudno nas czymś zadziwić. Patrzyłem po twarzach wycieczkowiczów i nie mogłem na nich znaleźć zachwytu. A może tak mi się tylko wydawało? Potraktowaliśmy opłatę za bilet wejściowy do Fokarium, jako donację na jedzenie dla fok. Muzeum Rybołówstwa w Helu (?) – darowaliśmy sobie zwiedzanie. Zniechęciło nas to, że chyba (?) powinno raczej być Muzeum Rybołówstwa na Helu. Ale może znów się mylę? Obejrzeliśmy menu w kilku restauracjach. Bardzo podobne do siebie, ale coś trzeba zjeść. Weszliśmy do Tawerny Helios. Tym razem trafiliśmy znakomicie. Jedzenie, jak domowe, a i ceny nie zwaliły nas z nóg. Czyli nie jest tak źle na Helu. Na plażę nie poszliśmy, ale za to spacerek ulicami miasteczka, odbyliśmy bez żadnego pośpiechu. W drodze powrotnej do Gdańska, opuściliśmy statek w Sopocie. Była już najwyższa pora, aby napić się porządnej kawy mojej ulubionej sieci, Costa Coffee, w Krzywym Domku. Myślę, że warto odwiedzić Hel, może raczej samochodem, aby przejechać się po półwyspie helskim. Zobaczyć Hel z innej perspektywy, ale na pewno bez zwiedzania Fokarium.