Toronto, największe miasto Kanady, a zarazem stolica stanu Ontario, spodobało nam się już przy pierwszej wizycie. Tu na każdym kroku czuje się, że życie tętni w jego każdym miejscu, w każdym zakamarku. Tu nie można się nudzić. Nie wiem ile razy trzeba przyjechać do Toronto, aby mόc powiedzieć, że zna się to miasto. Pomimo naszych kilkakrotnych wizyt, nadal uważamy, że daleko nam jeszcze do poznania miasta. Toronto jest (podobno) najbardziej wieloetnicznym miastem świata, zamieszkanym przez ponad 150 grup etnicznych. Wśrόd tych grup dość szczegόlne miejsce zajmuje Polonia. Kiedyś trafiliśmy do „polskiej” dzielnicy. Kupowaliśmy w polskich sklepach polskie towary, porozumiewając się tylko po polsku (jednak płacić trzeba było w Dolarach kanadyjskich). Pomnik ofiar Katynia przy ulicy Roncesvalles – pierwszy taki na świecie odsłonięty w 1980 r. – nie wzbudzał w dzień powszedni wielkiego zainteresowania przechodniόw. Może „miejscowi” opatrzyli się już i stał się częścią miasta (dzielnicy). Na tyle „wpisał się” w krajobraz, że stał się czymś powszechnym, czymś, na co zwraca się uwagę tylko w czasie świąt przypisanych danemu zdarzeniu w historii? Szukający Polonii w Kanadzie powinni pojechać do Mississauga. Kiedyś było to osobne miasto, teraz, wraz z innymi okolicznymi, tworzy tzw. GTA – Greater Toronto Area. Nazwa miasta -Toronto – pochodzi z języka Indian plemienia Huron. Jedno z prawdopodobnych znaczeń to „miejsce spotkań”. Przez teren obecnego miasta prowadził kiedyś indiański szlak pomiędzy jeziorami Ontario i Huron. Może stąd ta nazwa? Podobno pierwszym Europejczykiem, który przeszedł tym szlakiem w 1615 roku był Étienne Brûlé. Będąc w Toronto trzeba koniecznie zjeść obiad w restauracji u szczytu Wieży CN (CN Tower). Ta betonowa wieża transmisyjna o wysokości 553 metrów (1815 stóp), będąca drugą pod względem wielkości strukturą samostojącą na świecie, jest uważana za najważniejszą atrakcję miasta. Restauracja o nazwie 360 (jako, że podczas posiłku możemy zobaczyć całą panoramę miasta, gdyż obraca się ona non-stop w bardzo wolnym tempie), zadowoli podniebienie każdego, kto może sobie pozwolić na spory wydatek. Zapewniam, że warto. Według władz miasta, Toronto jest najbardziej zieloną metropolią świata. Blisko 20% powierzchni miasta zajmują tereny zielone. Nie da się ukryć, że Toronto jest faktycznie bardzo „zielone”, a Rouge Valley Park to (podobno) największy istniejący na świecie teren zielony w obrębie granic miasta. Zajmuje powierzchnię około 5 tysięcy hektarów. Napewno Wyspy Torontońskie (The Toronto Islands) są powodem do dumy dla mieszkancόw miasta i zapewne powodem do zazdrości dla innych. Kilka minut promem i już jesteśmy w „wakacyjnym” świecie. To tutaj miejscowi (i nie tylko) przyjeżdżają tłumnie całymi rodzinami (głόwnie w weekendy). Tutaj czuje się na każdym kroku atmosferę „błogiego” lenistwa i wypoczynku. Park zabaw (Centre Ville) jest zawsze pełny nie tylko dzieciakόw, ale i ich rodzicόw. Plaże na wyspach też nigdy nie są „puste”, a spacerowiczόw spotyka się – dosłownie – na każdym kroku. Nie można – będąc w Toronto – nie wybrać się na ulicę Bay Street, gdzie kilkadziesiąt wieżowcόw stanowi siedzibę wielkich korporacji światowych. Zrobienie tam zdjęcia często graniczy z cudem, jako że wieżowce są naprawdę wysokie i przez to nie łatwe do sfotografowania. Ponad 100 budynkόw w mieście mieszczących muzea, to kolejne wyzwanie dla turystόw. W jednym z nich – Royal Ontario Museum – spędziliśmy kiedyś cały dzień i nie możemy powiedzieć, że widzieliśmy wszystko co muzeum ma do zaoferowania dla zwiedzających. Dość dobra komunikacja miejska pozwala na swobodne przemieszczanie się bez konieczności używania samochodu, czyli odpada nam problem bόlu głowy spowodowany poszukiwaniem parkingu, a właściwie wolnego miejsca na zaparkowanie samochodu. Wiele linii lotniczych oferuje połączenia do Toronto z rόżnych zakątkόw świata. Dla obieżyświatόw (za jakich i my się uważamy) nie będzie więc problemu z decyzją czy warto pojechać (polecieć) do Toronto. Może byc jedynie problem z tym – kiedy to zrobić.