Tombstone (Arizona), to niewielkie miasteczko, a właściwie osada, ktόra przyciąga każdego roku wielu turystόw (prawie pόł miliona), szczycąc się “prawdziwym” miaseczkiem z Dzikiego Zachodu. Na kilku ulicach czas się zatrzymał w miejscu. Tak jak kiedyś oglądało się na westernach, dzisiaj można się przejść podcieniami ulic, patrząc na przejeżdżający dyliżans, ktόry obecnie służy już tylko do obwożenia turystόw po mieście, a nie, jak kiedyś, do rozwożenia poczty. Osada powstała w 1879 roku i wzięła nazwę od kopalni srebra należącej do Eda Schieffelina. Ze względu na bogate zasoby srebra Tombstone gwałtownie się rozwijało. W 1881 roku liczyło 1000 mieszkańców. W następnym roku populacja miasteczka przekroczyła 5000. Od tego czasu oscylowała między liczbą 5000 a 15 000. Miasto szybko zaopatrzone zostało w bieżącą wodę, telegraf i ograniczone usługi telefoniczne, posiadało pralnie, restauracje i hotele prowadzone głównie przez chińskich emigrantów. W kopalniach srebra pracowali emigranci z Europy. Nadal głόwną ulicą jest tu Allen Street, a Historic Tombstone Courthouse, czyli budynek dawnego sądu, można zwiedzać za niewielką opłatą. Jest w nim muzeum Dzikiego Zachodu, ze sporą ilością autentycznych eksponatόw. Zwiedzać można rόwnież kopalnię srebra należącą kiedyś do Eda Schieffelina. Tutaj, w Tombstone, nakręcono wiele filmόw (westernόw). Bob Dylan napisał piosenkę Tombstone Blues, a Carl Perkins, piosenkę zatytułowaną The Ballad Of Boot Hill. Największą – dla nas – atrakcją okazał się bar Big Nose Kate’s Saloon, w ktόrym postanowiliśmy zjeść lunch. Zachęciła nas do tego muzyka w stylu country, ktόra dobiegała z jego wnętrza. Już po kilku piosenkach wiedzieliśmy, że jest to miejsce, w ktόrym spędzimy trochę więcej czasu niż początkowo zaplanowaliśmy. Po kilku minutach okazało się, że właścicielem baru jest Steve Goldstein wraz z żoną Glorią. Dziadkowie Stanisława (Steva) byli emigrantami z Polski. On – niestety – nie zna języka polskiego, ale ma w sobie dużo polskiej gościnności. Wychodząc – po kilku godzinach – z baru Big Nose Kate’s Saloon byliśmy zadowoleni z faktu, że wybraliśmy to miejsce na lunch. Samo jedzenie było niezłe, typowo amerykańskie, ale smaczne i w “odpowiedniej ilości”. Zachęcamy każdego, kto będzie jechał przez Arizonę na zachόd od Tucsan, do zjechania z głόwnej autostrady, odwiedzenia Tombstone i – koniecznie – Big Nose Kate’s Saloon.