Solvang

This slideshow requires JavaScript.

Solvang to miasto w Kalifornii (duńskie: “Słoneczne Pole“) liczące nieco ponad 5 tysięcy mieszkańców. Założone zostało w 1911 roku, na byłym hiszpańskim terytorium, przez grupę duńskich kolonistów. Założyciele tego miasta pierwotnie zamieszkiwali środkowe USA, ale przenieśli się stamtąd by uciec od tamtejszych mroźnych zim. W mieście znajduje się wiele piekarni, cukierni i restauracji oferujących typowe duńskie potrawy. Architektura miasta jest w typowym, tradycyjnym duńskim stylu. Jedną z atrakcji jest kopia słynnej kopenhaskiej Syrenki. Solvang jest odwiedzane przez około 1,7 mln turystów rocznie. W mieście, w okresie letnim, organizowane są liczne festiwale a Muzeum Elverhoj wystawia ekspozycje dotyczące duńskiej kultury. Solvang to również miejsce na relaks czy spokojne wakacje, w tym historycznym mieście. Ponad 100 winnic i winiarni Santa Ynez Valley jest zawsze otwartych na odwiedziny kolejnych turystów. Samo miasteczko, niewielkie, ale mające swój urok. Będąc tutaj trzeba wypić (dobrą) kawę i zjeść wspaniałe ciasta, czy inne słodkie wypieki miejscowych piekarzy. Nie zjeść tutaj prawdziwej duńskiej „danish”, to tak jak być w Watykanie i nie widzieć Papieża. Na obiad trzeba spróbować (koniecznie) wołowych „kulek” z mielonego mięsa, a także wielu innych duńskich potraw. Pomimo wielu hoteli najlepiej jest zrobić wcześniej rezerwację, aby nie „wylądować” w innym mieście z braku miejsc noclegowych. Jeśli mamy zamiar przyjechać tu w piątek, czy w sobotę, bez rezerwacj hotelu możemy zapomnieć o znalezieniu wolnego pokoju, nawet w dość drogim (rzędu $400 za noc) hotelu. Solvang jest popularnym miejscem na śluby. Przekonaliśmy się o tym w pewien majowy weekend, widząc wiele (w różnym wieku) młodych par. W każdym hotelu – miejsc brak. Już w niedzielę nie było tego typu problemów. W zależności od indywidualnych zainteresowań, dla każdego znajdzie się w Solvang coś ciekawego. Dla nas zwiedzenie kościoła luterańskiego, czy odwiedzenie misji katolickiej było miłym przeżyciem. Spacer po mieście z niezliczoną ilością sklepików z pamiątkami (i nie tylko), przejażdżka konnym „tramwajem”, czy lunch, a potem obiad wypełniły cały dzień nie wiadomo kiedy. Smak porannej kawy ze świeżutkimi „danish” na długo zostanie w naszej pamięci. Grający w golfa, mają tu swoje pole do popisu, a ci, którzy lubią wino, napewno ucieszą się z bardzo szerokiego wyboru tego trunku. Ilość miejscowych (i okolicznych) winiarni jest naprawdę imponująca. Wystarczy kilka minut jazdy za miasto i już możemy dokonać „dotacji” dla Indian operujących miejscowym Kasynem. Zarówno przez kilka godzin, jak i kilka dni można z przyjemnością spędzić w Solvang. Nie będzie to tani pobyt, ale, zaręczam, zapamiętamy go na dłużej.