Mount Rushmore – góra leżąca w Black Hills w hrabstwie Pennington na zachodzie stanu Dakota Południowa, w której w latach 1927–1941 wykuto pomnik o nazwie Mount Rushmore National Memorial. Pomnik składa się z czterech głów prezydentów USA, szczególnie znaczących dla historii tego kraju. Każde popiersie ma wysokość 60 stóp (18,3 m). Przedstawieni tam prezydenci to (od lewej): George Washington (początek budowy 1930), Thomas Jefferson (1936), Theodore Roosevelt (1939) oraz Abraham Lincoln (1937). Pomnik wykuwany był przez 14 lat (1927-1941), w głównej mierze przez rzeźbiarza Gutzona Borgluma (1867-1941), w granitowej skale Mount Rushmore, za pomocą ładunków wybuchowych, młotów i ciężkiego sprzętu. Do pomocy miał przydzielonych blisko 400 robotników i rzeźbiarzy, wśród których znajdował się także późniejszy twórca pomnika Szalonego Konia – Korczak Ziółkowski. Borglum zmarł na 7 miesięcy przed zakończeniem prac, a rzeźbę dokończył jego syn, Lincoln. 15 października 1966 Mount Rushmore została wpisana do amerykańskiego Narodowego Rejestru Miejsc Historycznych.
Po przeczytaniu tej informacji w Wikipedii wiedziałem, że musimy zobaczyć to na własne oczy. Już po pierwszym spojrzeniu na górę z drogi dojazdowej wiedzieliśmy, że warto było pokonać ponad 2000 km (wyruszyliśmy z San Diego w Kalifornii), aby z bliska zobaczyć to dzieło rzeźbiarskie. Ogrom tych „głów” przytłacza wszelką wyobraźnię. Dopiero spacerując po ścieżkach w samej bliskości rzeźb, zdajemy sobie sprawę jak duże są one w rzeczywistości i jakim wyzwaniem były dla twórcy. Napewno nie było to zadanie ani proste, ani łatwe do wykonania. W pobliżu rzeźb znajduje się centrum turystyczne w którym można zapoznać się z historią całego przedsięwzięcia. Skorzystaliśmy też z oferty uczestnictwa w spektaklu „Światło i dźwięk”, który odbywa się w określone dni tygodnia tuż po zmierzchu w specjanie do tego celu zbudowanym amfiteatrze. W Keystone, niedużym miasteczku w pobliżu Monumentu, znaleźlismy sporo hoteli o różnym standardzie w zależności od potrzeb (czytaj: zasobności portfela) turysty. Stąd było naprawdę blisko do celu naszej podróży, a równocześnie było to dobre miejsce do wypadów po okolicy. Spędziliśmy tam tydzień nie nudząc się ani przez chwilę i żałowaliśmy tylko, że nie możemy zostać nieco dłużej (mieliśmy już konkretne plany powrotu do Kaliforni przez Wyoming, Colorado, New Mexico i Arizonę). W miejscowej informacji turystycznej dowiedzieliśmy się wiele na temat ciekawych miejsc w okolicy i codziennie jeździliśmy w inne miejsce. Może warto zaplanawać sobie krótkie lub nieco dłuższe wakacje w tamtej okolicy ?