Moja wyprawa na koniec świata – Australia
Sięgając pamięcią do lat szkolnych i lekcji geografii przypominam sobie olbrzymią mapę świata, która zajmowała więcej miejsca w klasie niż tablica. Uwielbiałem te lekcje, może dlatego, że nauczycielka opisywała poszczególne miejsca na ziemi w tak interesujący sposób, że chciało się tam pojechać …natychmiast. Może dlatego polubiłem podróże, najpierw w marzeniach, a potem już w rzeczywistości. Przypominam sobie też, z tamtych czasów, jej opowiadania o kontynencie …na końcu świata – jak go określała – Australii. Był on tak odległy, a zarazem tak fascynujący, że aż …niemożliwy do zwiedzenia. A jednak, w kilkadziesiąt lat później, wylądowałem w Sydney. Pierwsze kroki po dotarciu do miasta skierowałem w kierunku najbardziej fotografowanego miejsca w tym mieście – na nadbrzeże, gdzie znajduje się gmach Opery (7 tysięcy miejsc), o tak charakterystycznym kształcie rozpiętych żagli, że nie można go pomylić z żadnym innym na świecie. Równie słynnym obiektem w Sydney jest wiszący most nad Zatoką Sydnejską, w przeszłości jeden z najdłuższych na świecie. Ale Sydney to również, a może przede wszystkim, największe miasto Związku Australijskiego oraz najważniejszy port handlowy i ośrodek przemysłowo-handlowy południowego Pacyfiku. Jest także największym międzynarodowym (i krajowym) węzłem lotniczym Australii. W centrum miasta, obok wysokich wieżowców ze szkła, do dziś zachowało się wiele starych domów w stylu kolonialnym z pomalowanymi cegłami. Podobny widok można zastać w Melbourne, gdzie stare i nowoczesne budynki sąsiadują ze sobą. Nowe budynki, nie tylko mieszkalne, są jakby “wpasowane” pomiędzy stare, jakby chcialy uzupełniać się wzajemnie… A wszystkie tak dobrane kolorystycznie i architektonicznie, że nie tylko nie szpecą miasta, ale je upiększają. Do najważniejszych zabytków w Sydney należy kościół St. James i mennica z pierwszej połowy XIX wieku. Wiele jest w nim muzeów ze zbiorami sztuki Aborygenów (pierwotni mieszkańcy Australii, żyjący nielicznie do dziś) oraz ludów Oceanii. Atrakcją turystyczną miasta jest również duże akwarium, z fauną mórz południowych. Liczne plaże i przystanie jachtowe uzupełniają miejsca chętnie odwiedzane przez turystów. Melbourne leży nad zatoką Port Philip w Cieśninie Bassa. Jest to miasto wyróżniające się bogactwem zieleni. Wśród licznych parków i ogrodów najpiękniejsze to Royal Botanic Garden, Treasury Gardens i Fitzroy Gardens. Zajmują one duże obszary miasta i …zawsze w nich mnóstwo spacerujących, czy odpoczywających ludzi. Będąc w Melbourne w czasie Świąt Wielkanocnych miałem okazję być świadkiem niecodziennego “zjawiska”. W niedzielę Wielkanocną około 200 par brało ślub w jednym z …miejskich parków. Gdzie nie spojrzeć widziało się pary młodych i ich rodziny, wszyscy odświętnie ubrani i robiący sobie wzajemnie zdjęcia. W sumie kilka tysięcy zadowolonych ludzi. Nie sposób zwiedzić miasta nawet w kilka dni. Jest bardzo rozległe, a na zwiedzenie samego śródmieścia nawet dwa dni nie będzie za dużo. Do najcenniejszych budowli zabytkowych należą: Como – pałac w stylu kolonialnym z 1860 roku, La Trobe’s Cottage – dawna siedziba rządu, oraz przeniesiony z Anglii dom rodzinny kapitana Cooka. Najbardziej znanym obiektem sakralnym jest neogotycka Katedra Św. Patryka z 1849 roku. Znanym obiektem jest też Muzeum Narodowe z bogatymi zbiorami sztuki australijskiej i światowej, w tym zbiory sztuki aborygeńskiej. Nie zapominajmy, że w 1956 roku odbyły się tu Igrzyska Olimpijskie. Stadion sportowy jest jedną z atrakcji turystycznych często odwiedzaną przez przyjezdnych. Muzeum sportu mieści się u podnóża stadionu i zawiera nie tylko fotografie z tamtych Igrzysk. Jednym z najważniejszych terenów wypoczynkowych dla mieszkańców Melbourne są położone w pobliżu miasta góry Dandenong. Porastają je lasy eukaliptusowe, a zamieszkuje wiele gatunków ptaków (w tym kolorowych papug, które choć dzikie …jedzą z ręki turystów nasiona sprzedawane przez miejscowych sklepikarzy). W pobliżu miasta leży też rezerwat Healesville zamieszkały przez różne gatunki zwierząt australijskich, w tym kangury (podchodzą do każdego, kto trzyma w ręku kromkę chleba), misie koala (trzeba zadzierać dość wysoko głowę, bo przeważnie siedzą na czubku drzew i albo śpią, albo żują liście eukaliptusów), strusie emu (choć płochliwe, ale też łase na chleb) czy też różne gatunki ptaków. Popularnym rezerwatem przyrody w okolicy Melbourne jest wyspa Philip Island (połączona mostem ze stałym lądem), zamieszkała przez …najmniejsze na świecie pingwiny. Każdego wieczora, tuż przed zmrokiem, mnóstwo turystów przyjeżdża, aby zobaczyć paradę tych prześmiesznych zwierzątek, które całymi stadami (rodzinami?) wychodzą z wody i udają się na nocleg na plażę, gdzie mają swoje legowiska. Przodem idzie przywódca stada, a za nim “gęsiego” wszyscy pozostali członkowie danej grupy. Gdy zdarzy się, że któryś z małych pingwinów nie może wyjść z wody ze względu na dość duże fale morskie …cała “rodzinka” wraca do wody i pomaga malcowi wydostać się na brzeg. Czasem to zawracanie do morza jest kilkakrotne. Niestety, nie można robić zdjęć z lampą błyskową, ale można korzystać z kamer i utrwalić te momenty na taśmie. Kolejnym parkiem narodowym w pobliżu Melbourne jest Wilson Promotory. I tu jadąc jedyną szosą przez park napotyka się znaki drogowe uprzedzające o przebiegających kangurach czy leniwie przechodzących prze szosę misiach koala, które są pod ochroną. Atrakcji w okolicach Melbourne jest znacznie więcej. Niedaleko są słynne z gorączki złota w XIX wieku miasta Ballarat (znajduje się tam muzeum złota), Arrarat czy Bendigo. Około 300 kilometrów na północny-wschód od miasta znajduje się Great Ocean Road. Jest to droga wzdłuż oceanu – przepiękna krajobrazowo – wijąca się po wysokich klifach jak wstążka wzdłuż wybrzeża. Najsłynniejsze tam miejsce to “Dwunastu Apostołów”. Dwanaście skał, tuż przy brzegu, ukazuje w pełni dzikość nieujarzmionej przyrody. Atrakcją jest tam kilkunastominutowy przelot helikopterem nad okolicą. Pomimo dość sporych kosztów chętnych nie brakuje (sam nie mogłem oprzeć się pokusie i przeleciałem filmując wszystko z powietrza). Australia, choć tak odległa, nie jest nieosiągalna. Z Los Angeles jest kilka bezpośrednich lotów różnymi liniami lotniczymi do Sydney. Niektóre linie oferują międzylądowanie na Hawajach, na Tahiti czy też na Nowej Zelandii. Wybierając się do Australii należy pamiętać, że tam grudzień to …środek lata, a więc i ceny najwyższe, i często problemy z noclegami (jeśli nie zamówi się ich wcześniej). Poza tym jest już tam tradycją, że bardzo dużo zakładów pracy zamyka swoje podwoje na cały grudzień dając pracownikom urlopy, gdyż szkoły mają również w tym czasie wakacje. Powitanie Nowego Roku na plaży, to też jedna z tradycji australijskich. Koniec marca, tuż przed jesienią i porą deszczową, jest moim zdaniem najlepszym okresem na zaplanowanie urlopu w Australii. Oczywiście jest wiele atrakcyjnych miejsc do spędzenia urlopu w Australii, ale z braku miejsca, nie sposób wszystko opisać za jednym razem. Australia, to również Wielka Rafa koralowa, to słynny na całym świecie Red Rock (Czerwona skała w środku kontynentu), Tasmania i wiele innych atrakcyjnych miejsc do spędzenia wspaniałego urlopu.
Wspomnienia z odległej, ale bardzo gościnnej Australii, napewno na długo pozostaną w pamięci.